Dach skończony
Doczekaliśmy tego momentu, dach został ukończony, żaden deszcz już nam nie straszny... no chyba, że jakiś wieeelki deszcz bo w końcu okien nadal brak ;) Ale co tam, to tylko szczegóły.
Zanim pokazę najważniejsze chciałam jeszcze przedstawić jedną z przykładowych konstrukcji, jakie tworzyli sobie na szybko "Dachowcy" w celu wykonania swego zadania ( czytaj - połozenia podbitki). Ja patrząc na te konstrukcje dostawałam palpitacji serca, a Oni biegali po nich jak po kwiecistej łące. Dodam jeszcze, że "Oni" od 42 lat robią dachy, więc można sobie wyobrazić ile wiosen juz widzieli. Tak czy nie tak oceniamy ich pracę na 6+. Razem z P. jesteśmy zachwyceni efektem :) Ale po kolei, najpierw miała być konstrukcja
To coś naprawde słuzyło im do przemieszczania się przy wykonywaniu podbitki A jak zabezpieczyć taką konstrukcję przed upadkiem (a raczej rozpadnięciem się)? Najlepiej przywiązać sznurkiem. Polak potrafi!!!
Na szczęście obyło się bez tragedii - nikt nie dostał zawału patrząc na ich "spacery".
Mam jeszcze jeden niecodzienny widok. Jak to na budowie, razu jednego zabrakło jakiś desek i P. zmuszony był sam je dostarczyć w trybie pilnym. Niewiele myśląc wsiadł w samochód i pojechał po nie. Nie wiem dokładnie kiedy, ale podejrzewam, ze na miejscu dopiero zorientował się, ze może mieć mały problem z przywiezieniem ich na działkę. Ale co tam, wypowiedzmy to razem głośno: POLAK POTRAFI !!!
A teraz najwazniejsze, dach w całej okazałości. Proszę zachować spokój i w ciszy zachwycać się widokiem ;)
Jeszcze nie wszystkie belki pomalowane. P. ciągle nad nimi pracuje
A to foto zrobione dokładnie w przejściu z salonu na taras. Wyobraźmy sobie od razu pod tym przeszkleniem mój słynny drewniany taras
Wyobraziliśmy sobie? No to ok. Jedziemy dalej
Sypialnia, wyjście na balkon, no i P.
I już na balkonie
Jak dla mnie cudnie...
I jeszcze taka jedna refleksja nasunęła mi się na koniec. No bo w sumie tego naszego pięknego dachu nie widać z działki, żeby coś zobaczyć trzeba wyjść na drogę. Za to doskonale widać dach sąsiada. Czerwony dach! A tak się jakoś składa, że czerwony dach nijak do mnie nie przemawia. Nie no w sumie to on do mnie krzyczy: "Przemaluj mnie!!!" No i tak sobie myślę, że przeciez przez resztę zycia, dzień w dzień będę oglądała czerwony dach sąsiada, a sąsiad nasz prawie czarny (niekoniecznie uroczy w jego mniemaniu). I przyznajcie sami, o ile życie byłoby piękniejsze, gdyby za wczasu dogadać się z sąsiadem i my byśmy walnęli czerwony dach - niech sąsiad cieszy wzrok co rano - a on grafit - co by i nasze oczy zaspokojone były :)
Heh mądry Polak po szkodzie...