bloczki
Po wyschnięciu ław fundamentowych zaczęła się przygoda z bloczkami. Jakiś czas ona trwała, gdyż nie wynajmowaliśmy do tego zadnej ekipy i w sumie nigdzie się nie spieszyło. Wszystkiego nadzorował wspomniany już we wcześniejszym wpisie Pan Andrzej (brat cioteczny zwany wójkiem Pawła):
W ciągu kilku dni budowania pojawiali się i znikali liczni pomocnicy w postaci członków rodziny. W rodzinie siła
Fotorelacja:
Razu jednego wyrosła nam w "kotłowni" woda:
Coś mi się w aparacie przestawiło i czarno-białe zdjęcie mi wyszło. Jak tak na nie patrzę to mi się kojarzy z czasami (które pamiętam tylko z fotografii) budowania mojego rodzinnego domu.
Wraz ze mną plac budowy odwiedził taki oto pomocnik:
Ja też pomagałam, żeby nie było...
------------------------------------------------------------
takie moje małe spostrzezenie, zawsze się dziwiłam dlaczego tak dużo robotników pije podczas pracy i wiecie co zauważyłam, nigdzie piwo tak dobrze nie smakuje jak przy budowaniu. Bez kitu
------------------------------------------------------------
porządek musi być:
Bloczki postawione, Pan Andrzej zakończył pracę: